Recenzja filmu

Życie dla początkujących (2025)
Paweł Podolski
Magdalena Maścianica
Michał Sikorski

Wampir też człowiek

Podolskiemu udaje się zainscenizować bardzo wdzięczny aktorski ekosystem, w którym trójka głównych wykonawców uzupełnia się nawzajem niczym puzzle. Koniec końców to oni zresztą "robią" cały film
Wampir też człowiek
Coś musi być na rzeczy z tymi domami opieki: już drugi rok z rzędu pojawia się polski film, który bierze tropy rodem z kina grozy i lokuje je w przestrzeni pensjonatu dla emerytów. Wydawać by się mogło, że nasi filmowcy chętniej znaleźliby w takim przybytku raczej punkt wyjścia dla horroru realiów życia w Polsce. A tu proszę: Bartosz M. Kowalski w "Ciszy nocnej" i teraz Paweł Podolski w "Życiu dla początkujących" odwiedzają domy starości, żeby zwyczajnie zabawić się z konwencją. W przypadku Kowalskiego to zabawa na poważnie, w przypadku Podolskiego – bardziej na wesoło, w obu przypadkach jednak bez publicystyki ani tak zwanej napinki. Ciekawy obrót spraw: relatywnie młodzi twórcy zwracają się ku starszemu pokoleniu, żeby się nieco rozluźnić. Nawet jeśli opowiadają o mrocznych sprawach.


Tu jednak kończą się porównania. "Cisza nocna" była w zasadzie stonowanym dramatem psychologicznym – gdyby wyrzucić dość mętny element nadprzyrodzony, film tylko by na tym zyskał. "Życie dla początkujących" nie ma tego problemu. Warstwę gatunkową i obyczajową spleciono tu ze sobą ciasno, tak że motywy wampiryczne pracują ładnie jako metafora, ale też po prostu raz za razem dostarczają materiału do żartów. Co więcej, komediowy ton łagodzi też widzowskie wymagania i oliwi tryby narracji. Nie żeby humor był jakimś ułatwieniem – wręcz przeciwnie. Komedia nie jest reżyserską "kartą wyjścia z więzienia", komedia musi jeszcze śmieszyć. A "Życie dla początkujących" śmieszy często. Sądząc po reakcji sali na moim pokazie – nie tylko mnie.

Humor w rękach Podolskiego i jego współscenarzystki Lynn Kucharczyk prasuje zresztą rozmaite zmarszczki – nie tylko fabularne, ale też egzystencjalne. Bo kiedy osadzasz akcję filmu w domu spokojnej starości, to jasny sygnał, że interesuje cię temat śmierci. Podolski dorzuca do tego evergreena szereg innych egzystencjalnych bolączek – od samotności przez poczucie niespełnienia po depresję – i na całego maluje tytułowe "życie" w czarnych barwach. W rezultacie humor też jest tu (oczywiście) głównie czarny. Figura wampira, tak zwanego "nieumarłego", okazuje się zaś doskonałym symbolem martwego za życia człowieka. Czyli osoby targanej niedającymi się zaspokoić pragnieniami i skazanej na izolację w jakimś prywatnym "zamczysku".

 

Taka jest z grubsza główna bohaterka, Monia (Magdalena Maścianica). Niby wampirzyca, ale  niezbyt groźna, za to całkiem neurotyczna. Dziewczyna znalazła sobie cichą posadkę w domu opieki, gdzie może cichaczem żywić się krwią lokatorów, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. No bo kto by pomyślał, że kubek termiczny, z którego czasem popija, jest pełen osocza, a nie kawy? Dobre incognito ma tylko jedna wadę: dziewczyna zakonspirowała się tak bardzo, że z interpersonalnych relacji zostały jej jedynie oschłe, czysto zawodowe stosunki ze współpracownikami i pacjentami. A przecież nawet istotom nocy doskwiera samotność. Niespodziewanie jednak lokatorzy ośrodka zaczynają umierać w przyspieszonym tempie – i wygląda na to, że odpowiedzialny jest kolejny wampir. Wnuczek jednej z pensjonariuszek, Czarek (Michał Sikorski), który przypadkiem odkrywa sekret Moni, będzie musiał pomóc jej w konfrontacji z innym krwiopijcą, mrocznym Mirkiem (Bartłomiej Kotschedoff). Nagle w pustelniczej egzystencji bohaterki robi się tłoczno.

"Życie dla początkujących" to ten rodzaj filmu, w którym stawka jest przede wszystkim… ludzka.  Chodzi o to, żeby między bohaterami zaiskrzyło, żeby widz się zaśmiał bądź wzruszył, kiedy trzeba. Żeby wampir wydał się nam wystarczająco człowiekiem. Pomysł Podolskiego, by sprowadzić wampiry na ziemię, może się kojarzyć z kanadyjskim "Humanitarna wampirzyca poszukuje osób chcących popełnić samobójstwo" czy nawet z Jarmuschowskim "Tylko kochankowie przeżyją". Ale nie o oryginalność ani zaskoczenie tu idzie – reżyser zresztą  nie bawi się w narracyjne gierki, bardzo szybko odkrywa karty i rozwiązuje zagadkę, kto jest wampirem, a kto nie. Idzie o zwyczajne emocje. 

Podolskiemu udaje się zainscenizować bardzo wdzięczny aktorski ekosystem, w którym trójka głównych wykonawców uzupełnia się nawzajem niczym puzzle. Koniec końców to oni zresztą "robią" cały film – jeśli gdzieniegdzie scenariusz potrzebuje transfuzji, bo sztucznie przyspiesza jakiś przełom albo porzuca wątek bez rozwinięcia, oni dogrywają, co trzeba. Maścianica jest wycofana i zahukana tak, że każda zmarszczka pozytywnej emocji na jej twarzy uderza z potrójna siłą. Kotschedoff czerpie komediową energię z kolejnych byronicznych póz, ale kiedy przychodzi co do czego, potrafi sprostać wyzwaniu patetycznej przemowy. Sikorski z kolei uwodzi dezynwolturą, która pozwala mu sprzedać niemal każdą, nieważne jak "głupawą" linijkę dialogu, a przy tym nie popaść w jednowymiarową karykaturę. Monia, Czarek i Mirek tworzą też wspólnie portret trzydziestolatków w egzystencjalnym impasie, zawieszonych w paraliżującym niezdecydowaniu między życiem a śmiercią.

Podolski oczywiście robi z tego impasu temat kolejnych żartów – nawet jeśli traktuje go jak najbardziej poważnie. Umieszczając akcję w domu spokojnej starości, uruchamia jednak szerszą perspektywę. Drugi plan, złożony w większości z sędziwych lokatorów, wydaje się początkowo jedynie skarbnicą gagów. Najlepszy przykład to babcia Czarka, Krystyna (Małgorzata Rożniatowska), kleptomanka z demencją, która ostrzega go przed tryprem i ZOMO. W toku filmu "wiekowe" tło nabiera jednak głębi, zupełnie jakby Podolski i jego bohaterowie stopniowo zaczynali staruszków podziwiać, a może nawet im zazdrościć. Żwawo socjalizujący się emeryci nie tylko umieją się cieszyć życiem dużo lepiej niż pokolenie ich wnuczków. Są również skarbnicą nabytej przez lata życiowej mądrości. Podpowiada nam to już tytuł filmu: z ich punktu widzenia trzydziestolatkowie to wciąż początkujący. 
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?